Spośród nieruchomości, które w życiu mojego rodzinnego miasta odgrywają największą rolę, na pierwszym miejscu wymieniłbym supermarket. Pojawił się, jeśli mnie pamięć nie myli, mniej więcej w połowie pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku i z miejsca stał się centralnym punktem społecznej i towarzyskiej aktywności. W kolejce po zakupy spotykali się i nadal spotykają wszyscy bez wyjątku mieszkańcy miasteczka, bez względu na zawód, status społeczny czy nazwisko.
Budowę supermarketu miałem możliwość obserwować z okna swojego mieszkania. Widok był wcale interesujący – robotnicy najpierw musieli wyburzyć Klub Marynarza, który od kilku lat stał odłogiem, następnie uzbroić i teren i dopiero wówczas mogli przystąpić do wznoszenia budynku. Mimo, że supermarket nie zalicza się do budowli szczególnej urody, to jednak jego architektura wpisała się w krajobraz całkiem nieźle. Mieszkańcy pokochali go z miejsca, za ceny zdecydowanie niższe niż w małych sklepach. Znienawidzili go natomiast właściciele tych sklepów.