Od współczesnego człowieka wymaga się, by był zorganizowany. Zorganizowany to znaczy też, by niezależnie od tego, czy żyje w rodzinie czy nawet sam jak palec, był dla innych jednoosobową instytucją spełniającą różne funkcje, by był fabryką, bankiem pożyczkowym, klubem, żłobkiem, przedszkolem i szkołą, garkuchnią, wypożyczalnią sprzętu domowego i książek. I wyobraźmy sobie, że znalazł się taki niezwykły człowiek, który działał jak najsprawniejsza organizacja, ale sprawność jego napotykała przeszkody nie do przebycia. Pracował wspaniale, ale coraz częściej brakowało surowca i miał przestoje. Był doskonałym kierowcą, ale ceny benzyny i eksploatacji wozu nakazywały mu na podstawie prostego rachunku ekonomicznego, który polegał na zaglądaniu do portfela, zrezygnować z jazd dla przyjemności i z mniej ważnych wypraw. Był bankiem dla przyjaciół i znajomych, ale musiał ogłosić upadłość z powodu niewypłacalności dłużników. Był punktualny, ale zaczął się spóźniać, ponieważ rodzina w całkiem nieodpowiednim momencie zachorowała, ponieważ zjawiały się ekipy remontowe, komisje mieszkaniowe, wyłaniały się sprawy o wiele ważniejsze niż te codzienne, które musiały zostać odsunięte na drugi plan ustępując miejsca niecodziennym. Obserwujemy wzrost niesprawności, lawinę zaniedbań indywidualnych i instytucjonalnych, której nie możemy zahamować naszymi staraniami, zaklęciami, petycjami, monitami, odwoływaniem się do wyższych instancji. Wyczerpujemy się energetycznie i tracimy cierpliwość oraz chęć do wytrwałego działania, zanim nasze molestowanie odniesie skutek. Tak dzieje się np. w naszych kontaktach z administracją domów mieszkalnych, która nie śpieszy się, by usunąć dokuczające nam usterki. I rezygnujemy z coraz rzadszych, wydawałoby się, bezskutecznych odwiedzin, telefonów, pisanin, niekiedy tuż przed przełamaniem muru biurokratycznej obojętności.

Praca to także..
Życie stawia nas przed wieloma dylematami, np. co robić z niesprawnymi, jak się wobec nich zachować? Bierzemy udział w działaniu zespołowym, w którym nie wszyscy są jednakowo zręczni, jedni okazują większe zdolności i umiejętności, drudzy mierne, inni wreszcie w pełni zasługują na miano fajtłap. Co ma robić kierownik, co mają robić koledzy? Wytasować z pracy zespołowej gorszych? Działacz partyjny, związkowy, pedagog powie, że trzeba wychowywać, dać szansę. Ale jeżeli już wszystkie próby mamy za sobą? I dalej praca zespołu jest nierówno rozłożona, nie ma zaś nadziei na wyrównanie obciążenia. Co robić z niesprawnym ?ogonem”? Obcinać czy ciągnąć? Uczono nas wyrozumiałości i pobłażliwości dla tych, którzy nie potrafią, bo taką mają konstytucję psychofizyczną. Ale przecież przestępczość można również wytłumaczyć patologicznym uwarunkowaniem organicznym, złym oddziaływaniem społecznym. Wtedy przestępca prawie że jest niewinny. Ale karze się przestępców… Co więc robić z marnymi pracownikami, którzy nie zajmują właściwych ich kompetencjom i wydajności stanowisk w społeczeństwie, organizacjach, zespołach? Prakseolog radzi pozbywać się, moralista może mieć nadzieję, że ludzie się poprawią.